Adwent..
Czym jest nawrócenie?
Adwent jest czasem oczekiwania i nawrócenia, ale co nawrócenie oznacza dla mnie samej? Zmierzam do wieczności, takie jest moje powołanie i cel mojego życia. W momencie wyboru Chrystusa jako mojego osobistego Pana i Zbawiciela świadomie podjęłam decyzję o dalszej drodze i moich przyszłych codziennych wyborach. Niełatwo im sprostać, a jednocześnie wiem, że nie ma innej drogi do szczęścia i uczestnictwa w obecności Bożej. Nawrócenie jest dla mnie odnalezieniem drogi, którą Bóg chce mnie prowadzić. To całkowite zawierzenie Jego woli i wyborowi na moje życie. Jeśli On uważa, że jest to dla mnie sposób na dotarcie do Niego, to mnie nie pozostaje nic innego, tylko rzucić się w objęcia Miłości i walczyć o to, by nigdy od tej Miłości się nie odłączyć. Adwent to kolejna cudowna szansa na intensywniejsze i bardziej czujne spojrzenie na moje życie, to otwarcie uszu i serca na głos Bożego wołania, które niech się staje bardziej i bardziej uwodzącym szeptem Oblubieńca.
Oblubieniec i ja
Czy wychodzę Mu na spotkanie, czy brakuje mi oddechu, gdy biegnę by spotkać i rzucić się w ramiona kochającego Boga? Jak mam powrócić do pierwotnego zachwytu i momentu spotkania żywego Boga, po raz kolejny w moim życiu? Szukać, szukać, szukać. Trwać w rzeczywistości, a jednocześnie nie zgubić perspektywy celu przede mną. Niełatwo, gdy codzienne życie stawia wyzwania. Tak często jestem zaskakiwana sytuacjami, którym nie potrafię sprostać i gdyby nie Boże przykazania nie wiedziałabym, jaką postawę przyjąć. Moje własne wady, niedociągnięcia i dylematy zasłaniają często kierunek i cel ostateczny. Od jakiegoś czasu modlę się, więc codziennie o nawrócenie — powrót do szlaku wyznaczonego przez Pana. Proszę Go o to, by mnie prowadził i nie pozwolił mi odejść od Siebie nawet wtedy, gdy nie potrafię okazać Mu należnej miłości. Mam świadomość mojej wielkiej słabości fizycznej i duchowej ociężałości. Błagam o miłosierdzie i trzymam się panicznie jedynego prawdziwego Przyjaciela. A On, Święty, zbliża się. Moje ograniczone zmysły nie potrafią sobie wyobrazić cudownego momentu spojrzenia Bogu w Jego twarz. Oczekiwanie na Jego przyjście oszałamia i przejmuje trwogą. To tak jak wtedy, gdy człowiek czeka na kogoś bardzo kochanego, aby jego bliskość wypełniła lukę w naszym sercu. I każdy z nas, kto przeżył ból rozstania rozumie tęsknotę oczekiwania i ogrom radości spotkania z osobą ukochaną. I to tylko na poziomie ludzkiego pojmowania, które jest tylko namiastką intensywności spotkania ze Stwórcą. Trzeba się do tego spotkania przygotować i Adwent jest doskonałym czasem refleksji, uporządkowania sfer moje-go życia i rewizji mojego postępowania. Czy rzeczywiście staram się ulepszać i przemieniać moje życie? Pan Bóg wychodzi ze swoją łaską na spotkanie ze mną. Czy ja jestem otwarta na jej przyjęcie i prawdziwe nawrócenie?
Aby przekraczać siebie
To trudne, bo trzeba przełamać własny strach i lenistwo, wziąć się za coś, co odkładam cały czas na później. Trzeba wyjść z własnego egoizmu i zrobić coś dla drugiego człowieka, który być może boryka się z jeszcze większymi problemami i nie może sobie poradzić. A ja boję się obciążenia, które taki kontakt ze sobą niesie. Kochać tych trudnych i skomplikowanych, a czasem po prostu denerwujących. Często ja sama jestem takim kimś. Korzystanie z darów Kościoła, przede wszystkim spowiedzi, jest dla mnie ważnym momentem oczyszczania i porządkowania moich codziennych wyborów. Spotkanie z Jezusem w konfesjonale zawsze było dla mnie początkiem kreatywnej przemiany, choć bardzo wymagającej. Nie zawsze mogę wszystkiemu sprostać. Proces poprawy to trudna droga, ale z Jezusem możliwa. Jego się trzymam. Powrót na mój szlak prowadzący do wieczności. Trudna sprawa. Dziękuję, że Pan Bóg w Swoim wielkim miłosierdziu daje mi kolejną szansę. Nie zniechęca się moimi kolejnymi upadkami i czeka, czeka, czeka, a moja dusza pomimo własnych ograniczeń pragnie przebywać w Jego obecności i przystroić się odpowiednio na spotkanie z jedynym prawdziwym Zbawicielem.