Beduin i pustelnik
Beduin i pustelnik
Pewien Beduin ścigany przez okrutnych wrogów uciekł tam, gdzie pustynia była zupełnie dzika, a dokoła widać było jedynie nagie skały. Biegł tak długo, aż całkowicie ucichł tętent koni, których dosiadali jego prześladowcy.
Dopiero wtedy rozejrzał się wokół siebie. Znajdował się w przerażającym wąwozie, nad którym zwisały granitowe pojedyncze skałki i skąd widać było szczyty zbudowane z ciemnego bazaltu. Z ogromnym zdziwieniem dojrzał ścieżkę biegnącą w poprzek wąwozu.
Szedł nią przez jakiś czas, aż znalazł się przed wejściem do potężnej, ciemnej jaskini. Niepewnym krokiem wszedł do jej wnętrza.
– Chodź dalej, bracie – zachęcił go przyjemny głos. W półmroku Beduin dostrzegł modlącego się pustelnika.
– Mieszkasz tutaj? – zapytał.
– Oczywiście.
– Ale jak udaje ci się przetrwać w tej jaskini? Przecież jesteś tutaj sam, ubogi, z dala od wszystkich.
Pustelnik uśmiechnął się.
- Nie jestem ubogi. Posiadam wielkie skarby.
- Gdzie?
- Spójrz tutaj – pustelnik wskazał małą szczelinę w jednej ze ścian jaskini i spytał:
- Co widzisz?
- Nic.
- Na pewno nic? – nalegał pustelnik.
- Jedynie skrawek nieba.
- Skrawek nieba! Czy nie uważasz, że to wspaniały skarb?