Ślady Boga

Ślady Boga

Podczas wyjazdów nawet będąc samemu, można nie czuć się samotnym dzięki obecności Boga nie tylko w cudzie Eucharystii i w modlitwie, ale widocznej także w pięknie przyrody i ludzkich sercach.

            Patrzę na góry, w których zieleń lasu miesza się z rozbieloną szarością zanurzających się w rzece skał, z jej szmerem i nurtem płynącym gdzieś w dal, w którym zatopić można swoje myśli. Kiedy jestem już na szczycie, cały świat mam u swoich stóp, a jednocześnie widzę jego bezmiar, którego wzrokiem nie ogarnę, dostrzegam swoją kruchość… Kiedy słyszę śpiew ptaków o czwartej nad ranem w promieniach wschodzącego słońca, widzę kształty chmur, dotykam deszczu, wiatru i promieni słońca – zauważam, jakże piękne jest dzieło stworzenia. Jak niezwykłe jest to, że nasze postrzeganie ma zdolność do odbierania tych wrażeń jako pięknych. Czy to przypadek? Dziwny byłby to przypadek, bo czemu by służył?

            Ślady Boga można dostrzec nie tylko w przyrodzie, ale i w ludzkich sercach. W dbałości o warunki do odpoczynku na kwaterze, w której się mieszka i w dobrych słowach gospodarzy. W trosce o jakość podawanych posiłków, uśmiechu właścicielki i pracownicy punktu gastronomicznego. W radośnie witającym spojrzeniu pani sprzedającej desery lodowe i kawę, dzięki czemu dostaje się coś, co pozostaje w sercu. Ślady Boga dostrzec można także w opowieściach o tym, jak piękne są góry, które opowiadający przemierzał. W udzielanych radach, jak radzić sobie z upałem i co koniecznie trzeba zobaczyć, bo takie niezwykłe. W trudzie dbania o stan rowerów, by ci, którzy je wypożyczą, mogli cieszyć się rowerową wycieczką. W homiliach – zamyśleniach nad słowem Bożym. W podzieleniu się odkryciem znalezionego w pniu drzewa gniazdka małego ptaszka karmionego przez ptasią mamę. W radości przedszkolaków, które mogły wystąpić w przedstawieniu na scenie, choć tydzień wcześniej, kiedy miały mieć występ, ich marzenia rozwiała burza, która przetoczyła się przez góry, uniemożliwiając odbycie się festynu. Jak to w życiu. Nieraz przetacza się burza, która rujnuje nasze plany. Ale jak mówił bł. Edmund Bojanowski, nie ma takiej życiowej burzy, po której nie wyszłoby słońce.

            Ślad Boga można też zobaczyć w twarzy poranionego człowieka, bo z nim jakże mocno utożsamia się Chrystus. Człowieka zagubionego, który, choć wydawałoby się, że posiada wszelkie środki do tego, by żyć w pełni, a jednak noszącego ból w sercu, który go paraliżuje. Jak nieraz potrafimy go odrzucać. A potrzeba mu miłości, może niekiedy twardej, ale miłości i uwagi. I potrzeba Ewangelii, z której płynie nadzieja. A nadzieja zawieść nie może...

            Ślady Boga… Jakże ważne jest, by nieustannie oczyszczać swoje spojrzenie, tak aby było ono zdolne te ślady dostrzegać i jak ważna jest wdzięczność za wszystko, co otrzymujemy. Bo co masz, czego byś nie otrzymał? Cierpliwość, życzliwość, uprzejmość, łagodność, ale też zwykłą dobroć względem innych i siebie samych. Ważne, żeby wierzyć w to, że możemy żyć pięknie i że jest w nas piękno, bo jesteśmy Dziećmi Bożymi. Maryjo, Matko Pięknej Miłości, módl się za nami, abyśmy każdego naszego „dziś” dostrzegali, jak bardzo jesteśmy obdarowani. I abyśmy tą radością zarażali innych.